Najciekawszą opowieść o swoim mruczącym ulubieńcu – czarnym kocie imieniem Irys, napisała uczennica klasy 2AG - Edyta Mryka.
Krótka historia z życia Irysa
Pozwólcie, że opowiem Wam o moim kocie – Irysie.
Pewnej pięknej niedzieli padł jak nieżywy, nie reagując na nic. Zawinęłyśmy go w koc w jednorożce i taksówką zawiozłyśmy do kliniki. W taksówce nastąpiło cudowne ozdrowienie, ale i tak pojechałyśmy, żeby zobaczył go weterynarz. W poczekalni Irys okazał totalny tumiwisizm na widok innych czworonożnych pacjentów. Zwinął się w kłębek i usnął mi na kolanach. Po wejściu do gabinetu pierwszą czynnością było zmierzenie temperatury (w wiadomym u zwierzaka miejscu). Żałujcie, że nie widzieliście jego miny :). Na koniec pani weterynarz postanowiła przyciąć mu pazury i wtedy rozpoczął się Armagedon. Na pomoc musiała przybyć cała załoga kliniki, żeby ujarzmić jednego walecznego Iryska. Koniec końców trzymało go 7 weterynarzy i pazury zostały obcięte.